3 maj 2016

2. Rozalia, czyli jak to jest dostać największy pokój.

Ludzie mają różne wady.

Częstą wadą jest spóźnianie się na wszelakie spotkania, otwarcia itp.

Ja mam na odwrót. Zawsze jestem wcześniej.

Kiedy weszłam do sekretariatu równo godzinę przed czasem kiedy miałam być, ruda sekretarka, siedząca za drewnianym biurkiem podniosła na mnie zdziwione spojrzenie.

- Słucham? - spytała dość niepewnym głosem. Próbowała nie okazywać zdziwienia moim wyglądem, choć nie codziennie widuje się ludzi z burzą czerwonych loków.


- Dzień dobry - odpowiedziałam - Nazywam się Rozalia Kwiatkowska, mam uczęszczać do tej Akademii.

Sekretarka westchnęła, otworzyła metalową szufladę, stojącą obok biurka, w której była ona dokumentów, uporządkowana alfabetycznie. Zaczęła kartkować dokumenty z zakładki "K", po chwili wyciągając pliczek papierów. Nagłówkiem było moje nazwisko, poniżej zapisane były wszystkie informacje o mnie. Kobieta zaczęła przeglądać kartki, następnie sięgnęła do zamykanej szafki wiszącej na żółtej ścianie. Wyjęła z niego kluczyk oznaczony liczbą 13.

- To jest kluczyk do twojego pokoju - powiedziała wręczając mi przedmiot - A to, teczka ze wszystkimi informacjami, planem szkoły, regulaminem, planem lekcji itd, - podała mi fioletową teczkę, również opatrzoną moim nazwiskiem.

- Do widzenia - rzuciłam, i wychodząc nie usłyszałam, czy mi odpowiedziano, bo za szybko zatrzasnęłam drzwi.

Po wyjściu z pomieszczenia, skierowałam się wybrukowaną dróżką w stronę internatu, trzymając mapkę terenu w ręce. W oddali słyszałam już głosy kolejnych przyjeżdżających. "Nie tylko ja zawsze jestem wcześniej" - pomyślałam.

Idąc drogą, w stronę internatu minęłam ogromne, wielofunkcyjne boisko i duże jezioro z wyjątkowo czystą wodą. Wszystko na terenie, którym przeszłam, było zadbane, od każdego źdźbła trawy, po każde soczyste, czerwone jabłko, rosnące na dorodnej jabłoni, posadzonej wzdłuż drogi. Dochodząc do ogromnych drzwi internatu nadal nie mogłam się nadziwić.

"Internat żeński", taki napis widniał na plastikowej tabliczce. Pchnęłam ogromne drzwi i weszłam z moim ogromnym plecakiem. Na brązowej ścianie tuż obok drzwi wisiał plan budynku, przystanęłam obok i zaczęłam go studiować. Każdy pokój był oznaczony numer wraz z cyfra, jaką możliwością był mój pokój "13"??? Po dłuższej chwili zauważyłam, że pod wielkim napisem "POKÓJ DYREKTORSKI" nakreślonym na największym pokoju, w nawiasie pod czarnymi literami widnieje malutka liczba "13". Super.

Pokój był najbardziej oddalony od wejścia, musiałam taszczyć ciężki plecak przez cały internat. Minęłam prysznice i toalety, pokój informatyczny i bibliotekę. Doszłam do ostatniego skrętu obok którego, według mapy, miał znajdować się mój pokój. Nie było trzynastki. Miałam już zawrócić kiedy zauważyłam załamanie ściany. Gdy podeszłam bliżej, okazało się, że jest to kurtyna, w takim samym kolorze jak ściany. Z ciekawości odchyliłam ciężki materiał, przepchnęłam plecak i znalazłam się w jeszcze ciemniejszym korytarzu. Poszłam w stronę okna i natrafiłam na drzwi, wisiała na nich tabliczka; "ROZALIA KWIATKOWSKA, TAMARA WODNIAK".

"To chyba tu" - pomyślałam.

Włożyłam klucz w zamek i otworzyłam drzwi.

W środku na szczęście było jasno, w pomieszczeniu znajdowały się trzy okna. Na przeciwko mnie stały dwa łóżka, pod oknami niewielkie, drewniane biurka. Równolegle do łóżek, znajdowały się dwie ogromne komody. Na środku swoje miejsce miał okrągły stół, a pod nim gruby czerwony dywan, który przysłaniał połowę drewnianej podłogi w pokoju.

Rzuciłam ciężki plecak koło jednej z komód, zaczęłam od wyjęcia moich różowych kapci i zrzucenia z siebie skórzanej kurtki i desantów. Zostałam w t- shircie moro i czarnych bojówkach, czerwone loki związałam w koka.

Zaczęłam układać wszystkie moje ubrania w szafie, rzeczy szkolne rzuciłam na stół. Łóżko, które pościeliłam, zostało przykryte toną innych rzeczy, które zostały opatrzone dopiskiem "wiem, że Ci się nie przydadzą, ale musisz je mieć". Moja macocha na siłę napchała ich do plecaka.

Kiedy wreszcie połowa zawartości mojego bagażu znalazła już swoje miejsce w pokoju, rzuciłam się na łóżko przygniatając połowę "niepotrzebnych rzeczy". "Ciekawe jak będzie wyglądać moja współlokatorka?" - pomyślałam.

I w tym momencie otworzyły się drzwi.

Stanęła w nich niebieskowłosa dziewczyna, z równie niebieskimi oczętami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz